piątek, 5 kwietnia 2013

Pociągiem do Nieba

Do M.

Wiem, że nigdy tutaj nie zajrzysz. Wiem, że nigdy tego nie przeczytasz. Wiem, że nigdy tego nie skomentujesz. No, chyba że sprowokuję to sam. Ale nie chcę tego. Nie zmieniajmy stanu rzeczy.

Jak daleko jest Warszawa? Bardzo daleko, daleko, tylko troszkę daleko? Dla mnie to zaledwie godziny w pociągu. Momenty spędzone w eterze. Nic więcej.

Mój czas nie jest przeliczany na złotówki. Mogę go dla ciebie marnować. W dowolnej ilości. Możesz czerpać całymi garściami. Jeśli tylko zechcesz. Jeśli tylko dasz mi jakiś znak.

Już niedługo zagram zupełnie nową rolę. Stanę się pozornie samodzielny. A mimo to nadal przywiązany srebrną nicią do przeszłości, będącą jednocześnie przyszłością.

Ale kupię bilet. Wsiądę w końcu do tego pociągu. Nawet nie zdołasz mrugnąć milion razy, a już będę stał obok ciebie. W końcu. Bez ciebie czuję się taki bezradny.

Ale... Czy ty się w ogóle z tego ucieszysz?