Do T.
Czasem zastanawia mnie, dlaczego jedni mają lepiej w życiu, a inni nieco gorzej. W tym przypadku to ja jestem osobą, której się lepiej wiedzie. Mam matkę, ojca, rodzeństwo. I, choć czasem nie potrafię tego docenić, cholernie boję się, co będę, kiedy mi ich zabraknie.
Równie cholernie (a może nawet bardziej) podziwiam osoby, które potrafią sobie poradzić w trudnych sytuacjach: poczynając od śmierci chomika, kończąc na wychowywaniu młodszej siostry. Naprawdę, jesteście wielcy.
Nieco mniej, aczkolwiek i tak, podziwiam osoby, które nie poddają się, kiedy coś im nie wychodzi. Zwykle mam słomiany zapał, choć nie zawsze. Ale na pochwałę zasługują ci, którzy zawsze realizują swe plany, nawet te najbardziej niecne, od A do Z, zgodnie z wcześniejszym schematem.
Najmniej podziwiam tych, którzy po prostu radzą sobie w życiu. Bez większych sukcesów, bez większych porażek. Żyją. Mimo to nie każdemu się to udaje. Są tacy, którzy rezygnują.
A przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo!