czwartek, 7 marca 2013

PWr

 Do Z.

Byłem wczoraj we Wrocławiu na dniach otwartych Politechniki Wrocławskiej. Udaliśmy się maleńką grupką na wydział chemiczny, do sali 220 (bodajże). Zaskoczyło mnie to, że w środku ten budynek jest tak zaniedbany. Obdrapane ściany strasznie rzucały się w oczy. Wewnątrz sali wykładowej ławki świetna atmosfera. Ławki... no właśnie. Poczułem się jak w gimnazjum, kiedy to namiętnie pisało się po blatach różne teksty. Ludzie, co się z wami dzieje? Takie rzeczy już nie pasują do studentów! Zostaliśmy przywitani przez samego dziekana, a następnie poprowadzone zostały dwa wykłady. Pierwsza występowała pani, która się doktoryzuje. Mówiła o biotechnologii, ale co drugie słowo wstawiała irytujące "yyy" i sprawiała wrażenie zupełnie nieprzygotowanej. Za to druga pogadanka była już nieco ciekawsza - prowadził ją jakiś doktor inżynier habilitowany chuje muje dzikie węże (tudzież róże). Trzecią częścią były pokazy. Strasznie denerwowały mnie niedobrane współczynniki, braki w substratach czy znak równości zamiast strzałki w równaniach reakcji. Mimo wszystko to było chyba najfajniejsze i najbardziej wartościowe, bo całkiem przydatne. Po spędzonej tam godzinie stwierdziłem, że przynajmniej 1/3 osób tam siedzących, przyszła sobie z nudów. Tak o, dla zabicia czasu ("Przeczytaj tę ulotkę i powiedz mi, co to jest ta biotechnologia, bo ty jesteś mądra", "- Jaki związek sodu jest używany do wypieku ciasta? - Sól kuchenna", ...). Reasumując, nie zachęcili mnie zbytnio do tego wydziału (bo liczyłem na coś o technologii chemicznej), ale i tak mi się podobało i zamierzam złożyć tam swoje papiery. Tym bardziej, kiedy okazało się, że próg punktowy na mój wymarzony kierunek ze 180 spadł do 90, czyli technicznie rzecz biorąc, dostały się osoby z przeciętnym wynikami matur z chemii i matematyki na poziomach podstawowych (!). Także tego, trochę do roboty i mam nadzieję zobaczyć siebie w przyszłym roku na tamtym wydziale - mimo że pani prowadząca powiedziała nam "do zobaczenia za dwa lata".