wtorek, 5 marca 2013

Z przyzwyczajenia

Do S.

Zastanawia mnie, jak wiele rzeczy w życiu robimy z przyzwyczajenia?

Codziennie rano budzisz się, odświeżasz, jesz płatki zbożowe na śniadanie i wkładasz swój ulubiony t-shirt. Z przyzwyczajenia. Później wychodzisz z domu, zamykasz drzwi na klucz i sprawdzasz trzykrotnie, czy na pewno zrobiłeś to, co właśnie przed paroma chwilami się dokonało. Z przyzwyczajenia. Dalej na klatce schodowej spotykasz jakąś osobę, z którą witasz się i wymieniasz skąpym uśmiechem. Z przyzwyczajenia. Po ośmiu godzinach pracy wracasz zmęczony do domu i od razu odpalasz telewizor. Wpatrujesz się w niego dość tępo, nie bardzo rozumiejąc, o czym mówi reporter. Z przyzwyczajenia. Patrzysz na zegarek: już późno! Szybko podnosisz się z kanapy i przygotowujesz spaghetti. Te same składniki, te same proporcje. Z przyzwyczajenia. Jeszcze na stole ustawiasz dwie świeczki, żeby - niby - było romantycznie. W końcu dzwoni dzwonek. Otwierasz, całujesz w usta, łapiesz za rękę, prowadzisz do salonu. Zjadacie wcześnie ugotowaną kolację. Udajecie się na kanapę. Trochę się śmiejecie, droczycie. Giniecie w swoich objęciach. W końcu wyznajesz, jak bardzo mocno ją kochasz. Niestety, mówisz to już tylko z przyzwyczajenia...